Wczoraj pewna grupa blogerek prowadziła wieczorne rozmowy na temat agregatorów blogów kulinarnych i pojawiających się na nich wpisach. Zauważyłyśmy sprzeczną ze statystyką i logiką popularność niektórych wpisów na agregatorach.
Doszłyśmy do wniosku, że aby mieć na agregatorze największą ilość wejść należy:
1. opublikować przepis na coś słodkiego lub
2. nadać wpisowi dziwny tytuł lub
3. zamieścić kontrowersyjne zdjęcie
A że ja lubię eksperymentować postanowiłam 3 punkt sprawdzić z autopsji i skonfrontować z tym co napisałam, wystylizowałam się na Nigellę, która lubi w swoich programach paradować w szlafroczku, mam też długie włosy i odpowiedni biust:)
W/w zabiegi są sprytnym rozwiązaniem nabicia sobie ilości wejść na blog.
Minęły zdaje się czasy, kiedy w tytule znajdowała się nazwa potrawy a na zdjęciu znajdowała się potrawa.
Jeśli dzisiejszy wpis z tym trochę kontrowersyjnym zdjęciem spowoduje dużą ilość wejść na bloga i potwierdzi się teza, że ludzie wcale nie wchodzą na blogi po przepisy, ale by pooglądać sobie czyjeś cycki, twarze oraz inne duperele, ja skasuję swoje konta na agregatorach i będę je omijać szerokim łukiem.
A przepisy na różne kotlety mielone znajdziecie tutaj
Piękne yyy kotlety;) Pozdrawiam!
Jolu, jesteśmy z Tobą 🙂 Tak trzymaj!
Jolu, ja już skasowałam 🙂 Olga mnie oświeciła, że to nie oni mnie a ja im robię reklamę 🙂
Bomba 🙂
Jolka jesteś boska… I jakie tempo realizacji projektu… z niecierpliwością czekam na jutrzejszy wpis.. z podsumowaniem eksperymentu 😉
Kurcze..znowu mnie brzuch będzie bolał od śmiechu 🙂
super biust !
Swietnie Ci idzie, z ostatniej strony wskoczylas na druga. 😀
No takie kotlety to ja rozumiem 😛
No fakt, kotlety niezłe 🙂
I witamy na pierwszej stronie. To bez watpienia naszybszy awans jaki widzialam na Durszlaku. 😉
Też to ostatnio zauważyłam, co nie powiem jest z deka irytujące. Na rzekomym portalu o kulinarnych blogach, najwięcej wejść mają okienka ze słodką buźką kucharki, a nie z daniem, które powinno przybliżać myśl tytułu. No ale cóż ludzie mają różne pomysły jak tu się stać popularnym, a nie, żeby propagować ciekawe i smaczne jedzenie… Miło, że ktoś o tym mówi 🙂
haha, projekt dobry ;))
W ciągu kilku minut z 12 strony wskoczyła na 1 stronę. Czyli co? ludzie wcale nie wchodzą na agregatorach podobno kulinarnych na blogi po przepisy, ale by pooglądać sobie czyjeś „życie” a jedynie Ci co szukają przepisów przez google stanowią jakąś wartość.
Haha, padłam.
Ja tam takich kotletów nie mam niestety 🙂
Ja najpierw kliknęłam przybliżenie, żeby zobaczyć, kto znowu próbuje zastosować „ten chwyt” i gdy zobaczyłam, że to Ty, tzn. się nie cała :), to zaciekawiło mnie o co chodzi. Jak to możliwe, że Jola taaakie zdjęcie zamieściła? Cieszę się, że to tylko eksperyment, bo już się zaczęłam obawiać 🙂 Faktycznie te dziwne zabiegi są irytujące- mnie się rzucił w oczy zwłaszcza jeden blog, na którym to nie potrawy odgrywają główną rolę, a ludzie właśnie :(! A kotlety bardzo apetyczne 🙂
Kotlety imponujące 🙂
Cieszę się, że się zdecydowałaś plan wprowadzić w czyn 🙂
ja wyszłam po dziecko na chwilę, a Ty już na pierwszej stronie ale tempo, czyli teoria się sprawdza w 100%:)
Jola a gdzie znajdę ranking, o którym mowa?
http://durszlak.pl/wpisy/2012/10/25 mówimy cały czas o tym rankingu 😉 Jola, a raczej jej kotlety idą jak burza 😉
Zgadzam się i też to zauważyłam, że najwięcej odwiedzin mają wpisy z dziwnym tytułem (ostatnio widziałam taki pt: „Pomóż”) lub zdjęciem osoby 🙂
Z niecierpliwością czekam na wynik eksperymentu 🙂
Pozdrawiam serdecznie!
Basia
Świetne spostrzeżenia, świetny post:)
Kochanyptysiu np. na Durszlaku w ciągu godziny z 12 strony znalazłam się na 1 stronie na 23 pozycji, gdybym to zdjęcie wstawiła rano, to byłoby Nr 1
Jola twoj ranging na durszlaku mowi sam za siebie, ile miaals dziennie do tej pory a ile dzisiaj, czyli teza si potwierdzila. piekny stanik;)
haha 😀 no to teraz czekamy na wywiązanie się z obietnicy xD
Piękne te kotlety! Jeszcze raz gratuluję i czekam na podsumowanie.
Jolu, bardzo ładny stanik;) Rzadko ostatnio odwiedzam durszlaki i miksery, ale sądzę, że sporo prawdy w Waszej teorii. Cóż.. jakem zadeklarowana „hetero” ślinię się na szczęście na widok smacznych kotletów (nic nie ujmując Twojemu biustowi).. 😉
Jola – szacunke, ślę pokłony! I podziwiam!
Kotleciki wspaniałe!!!
Szkoda tylko, że potwierdziła się teza, że to działa, ale z drugiej strony Ktoś nam otworzył oczy na rzeczywistość!
Pozdrawiam!
Bardzo dobre podsumowanie tego co się ostatnio dzieje na durszlaku.
To co próbujesz udowodnić jest oczywiste od dawna:) osobiście kiedyś znalazłam się bardzo wysoko w rankingu, bo zamieściłam zdjęcie mojej pustej lodówki. Zrobiłam to zupełnie nieświadomie (to były moje początki z blogowaniem) i tamtego dnia zrozumiałam na czym to wszystko polega. Ale nie wykorzystuję tego, bo wydaje mi się, że nawet jeśli nie zabiega się nachalnie o popularność, a na blogu są fajne przepisy to i tak blog będzie miał swoje grono odbiorców. Pozdrawiam 🙂
Mnie jedna rzecz intryguje/niepokoi. Skoro większość korzystających z Durszlaka to panie:) to skąd to zainteresowanie biustem hihi. Bo bym rozumiała już bardziej jakby to jakaś część męskiego ciała się ukazywała:) Coś jest nie tak:)
Eee tam. Ja jestem kobietą, hetero, ale uważam biusty za piękną rzecz wartą podziwiania. 🙂 Czy na blogach kulinarnych – niekoniecznie. 😀
Hahaha 😀 umarłam normalnie! Może jestem trochę niekumata ale w ogóle nie zaużałam żadnych zależności, dziwnych tytułów i zdjęć jędrnych koltletów, ale też nie mam za bardzo czasu brnąć przez wpisy na durszlaku.
I co chcecie od czegoś słodkiego? Zrobię w weekend i jak jest dobre to cykam i wrzucam na bloga 🙂
Pozdrawiam!
Ja do tej pory nie zwracałam na to uwagę, ale wczoraj na FB-ku grono osób zaczęło o tym mówić, miałyśmy wiele śmiesznych pomysłów, wieczór minął w świetnej atmosferze i zdecydowałam się zrobić ten wpis.
Bardzo ciekawy eksperyment 🙂
Spodziewałem się tego, biorąc pod uwagę, że na agregatach są prawie sami ludzie posiadający blogi to po co mieli by do nas wchodzić po przepisy.
W Durszlaku już jesteście na 9 pozycji na 1-wszej stronie:)
Ciesze sie, ze zrealizowalas swoj plan. Czekam na inne blogerki i moze juz dzisiaj zarzuce nowym tematem do dyskusji. Miejcie sie na bacznosci!
Z pozdrowieniem
PS. a kotlety oczywiscie boskie!
Świetny eksperyment! Nie uświadamiałam sobie, że tak to działa ale w sumie coś w tym jest… Czekam na wyniki eksperymentu.
Pozdrawiam
Beatka
Taaak, albo te wszystkie blogi nastolatek które wrzucają swoje zdjęcia/głodowe porcje/i do tego kosmetyki i stylizacje. coś strasznego!
Już wiem o co chodzi! Prawie się zsikałam ze śmiechu jak odpaliłam ranking na durszlaku, polewałam tym bardziej , że połączenie miałam wolne, i za pierwszym ładowaniem strony nie pokazały mi się miniaturki zdjęć 😛
A co do „niektórych” blogów do których pijecie 😉 to to jest to wykalkulowany sukces marketingowy, targetujący w „hipsterów” (sory za mój język polski). Uważam, że to raczej przedsięwzięcia parakulinarne, ale co zrobicie – mają prawo być na durszlaku, bo przecież to jedzenie, fakt mało odkrywcze i starannie wyselekcjonowane pod względem pozycjonowania- ale jedzenie. Uważam, że blogujący świetni kucharze i cukiernicy powinni się uczyć od takich osób (oczywiście bez przesady z tym hipsterstwem).
Nie przejmujcie się, bo kto ma dobrego, bezpretensjonalnego bloga kulinarnego ten ma dobrego bloga kulinarnego 🙂 i co wam po tym, drodzy blogujący, że będziecie mieć rekordową ilość repinów na pintereście i wizyt jeleni, którzy tylko zdjęcia będą oglądać i może babcię wybłagają, żeby im upiekła.
Całusy, a rozrywka przy czytaniu tytułów bez miniaturek przednia! Myślę, że będę uskuteczniać w godzinach pracy 🙂
A ja oprócz podstawowej ciekawości danego przepisu wchodzę też na blogi z ładnymi zrobionymi ze smakiem zdjęciami.
Rewelacja, podziwiam za odwagę:)
Swoją drogą kotlety warte pokazywania;) Rozumiem, że mąż jednak wyraził zgodę? 😉 Pewnie dostał kotlety na kolację 😉
Do takich samych wniosków doszłam już wtedy, kiedy założyłam bloga. Mówiłam nawet do męża, że popularność bloga związana jest z obnażaniem siebie, swoich tajemnic i opowiadaniem rozpaczliwych historii. Ja nigdy nie szarpnęłabym się na pokazanie moich atrybutów, bo apetyczniej wyglądają moje dania niż moje duże piersi 😛 Jak widzisz po ilości komentarzy i pewnie również wejść – teza się potwierdziła.
Doszłyście do bardzo ciekawych wniosków 🙂 Nawet nie sądziłam, że istnieje jakiś wyścig o wysokie statystyki… Popularność czy właśnie statystyki innych blogów rozpatruje w kategoriach ciekawych zjawisk socjologicznych, a agregator (jak definicja wskazuje) łączy w sobie te mocno zróżnicowane jednostki. Co więcej, regulamin nie zakazuje nadawania „innych niż kulinarne” tytułów czy zamieszczania mniej lub bardziej kontrowersyjnych zdjęć. Osobiście nie razi mnie popularność blogów, które ideologią czy formą odbiegają od stylu i koncepcji mojego bloga – po prostu na nie nie zaglądam i „mieszam we własnych garach”. A za zjawisko zupełnie normalne uznaję gwałtowne zmiany w funkcjonowaniu blogosfery (w tym kulinarnej) – w tym zmiany które jednemu się podobają, innemu mniej. Nie można nakazać blogerom pod jakim tytułem mają publikować czy jaką formę przyjąć na ich własnym blogu, a agregatory są po to aby ukazać tą różnorodność w tej jednej konkretnej tematyce. Czy to dziwne, że nie czuję frustracji, że post z jędrnym schabowym wyprzedził mnie w wyścigu o podium? 😉 Wrzućmy wszyscy na luz – blogowanie to zabawa.
zgadzam się całkowicie. i gratuluję luźnego podejścia! 🙂
No coś w tym jest:)
Do 3 podanych przez Ciebie punktów mogę dopisać jeszcze jeden: „Masterchef” w tytule wpisu.
A kotlety rzeczywiscie imponujące:)
Kotlety robią wrażenie 😉
Ja ostatnio w domowym zaciszu też doszłam do podobnych wniosków. Mam to szczęście, że do bloga podchodze zupełnie na luzie i robię to dla siebie i dla przyjemności.. Jasne, że miło jest jak ktoś wejdzie na bloga i przepis mu się spodoba a jeszcze lepiej jak go wypróbuje 😉 Ale nie będę z tego powodu spinać pośladów ;P
aż z ciekawości weszłam zobaczyć ile jest wejść na durszlaku przy tym poście. strzał w dziesiątkę! 😉 uśmiałam się strasznie i zgadzam w zupełności, ale to chyba jak wszędzie.. wcale nie jakość, ale zupełnie inne czynniki wpływają na popularność i „czytliwość” (nie umniejszając oczywiście tym faktycznie najlepszym z ogromną popularnością), mam na myśli tutaj głównie te tzw. „agregatory”. nic to przecież, bo chyba nie o podium chodzi, ale zupełnie coś innego 🙂 pozdrawiam ciepło z kotletem w tle 😉
Hahaha, ja wczoraj w ramach buntu i zażenowania nie weszłam na Twój wpis myśląc sobie, jak można sprzedawać swoje walory w cenie wysokiej oglądalności bloga, bądź co bądź o jedzeniu:D Jakże mi dzisiaj ulżyło że są jeszcze normalni blogerzy na tym świecie. Uważam że wszystkie wypisane przez Ciebie zabiegi służą ukryciu prawdy. Prawdy o tym, że w dziedzinie kulinariów nie ma się nic odkrywczego do pokazania. Przyznam, że razi mnie niesprawiedliwa popularność tych wpisów, bo inni blogerzy stają na rzęsach by zrobić piękną fotkę, poświęcają dużo czasu i pieniędzy by potrawy były oryginalne, komponują zdjęcia, a ważniejsza okazuje się czyjaś buźka niż sensowny wpis. I choćbym nie wiem jak sobie wmawiała, to jednak piszę dla czytelników, nie ma co ukrywać zależy mi na nich i tyle.
P.s Chciałabym mieć taki walor, a raczej dwa jak Ty:D Echh…smutne życie cycków po tacie;D
hłe, hłe! Toś mnie nabrała! Tylko nie wiedzieć czemu przeczytałam: „Kochanie zamawiałeś Melony” 🙂
yyyyyyyyyyyyyyyyyyyy… a co z obietnicą????
Tak, wystarczy pokazać średniej urody twarz i manipulować tytułem i już jest się na szczycie.
Ale tak robią początkujący bloggerzy, mający parcie na szkło.
Jestem pod wrażeniem zdjęcia! A weszłam tu ponieważ pewna osoba podła link do strony na czacie durszlakowym. Nawet nie wiem o całej sprawie! Jestem tego zdania, że marna to sława jeśli ktoś robi takie zabiegi. Największą satysfakcje ma się z osób które naprawdę śledzą blog, bez chwytów marketingowych. Ktoś jest dobry bo jest dobry w tym co robi.
Tak, zdecydowanie niektórzy przeginają. Wszystko, by tylko złapać czytelnika. A przepisy tak marniutkie, że aż szkoda zaglądać.
Ja też weszłam po tym linku z czatu. Ogólnie zgadzam się. Kucze, zawsze myślałam, że bloguje się dla funu, a nie dla jakiś statystyk czy coś. Ale no cóż, jestem początkująca, nie wiem jeszcze wiele o blogosferze.
Moim zdaniem to wszystko co opisałaś to nic innego jak stawianie na „popularność” a nie na sztukę kulinarną. I jestem pewna ze takie osoby same sobie kopią dołek – ludzie nie są głupi i widzą doskonale co ktoś robi.
Na „sławę” trzeba sobie zapracować Tak jak robią to blogerzy prowadzący blogi od kilku lat. Ale nie ckliwymi słowami i pokazywaniem siebie a sprawdzonymi przepisami. Chwyty które opisałaś sprawdzają się na bardzo krótką metę. Na szczęście.
Gratuluję pomysłu, choć niestety gorzka prawda wypływa z tego przykładu. Miejmy nadzieję, że jednak dużo jest osób szukających jedynie informacji na temat samych inspiracji kulinarnych. Swoją drogą, ja również wrzuciłem na swojego bloga przepis na kotlety mielone, ale nie miałem takiego zainteresowania, teraz już wiem dlaczego. Pewnie powinienem sfotografować się w samych fartuchu, jak przygotowuję te kotlety. Ale tak na poważnie, jeszcze raz gratuluję i pozdrawiam.
To niesamowite, nie widziałam tego postu wcześniej i to co czytam powaliło mnie na kolana.
Zamiast nazw potraw będziemy wklejać fotki erotyczne i wymyślać dzikie tytuły.
Co naprawdę interesuje ludzi?
A tak poza wszystkim cudne te Wasze kotlety 🙂
Pozostańmy jednak przy naszych kulinarnych smakach i fotkach.
punkt 3 🙂 nabrałam się… ale kotleciki pyszne.. 🙂
Ciekawy punkt widzenia, czasami takie eksperymenty się do czegoś przydają, w pracy tym bardziej :). A kotlety wyglądają smakowicie, oczywiście te na talerzu 🙂