Lubicie sushi? My z Piotrem bardzo, może dlatego, że nie straszny nam tatar wołowy, czy tatar z łososia, lubimy też owoce morza.
Nie mamy też nic przeciwko jedzeniu surowych ryb: tuńczyka, łosia, ryby maślanej, czy krewetek zawiniętejych w ryż. Lubimy też oboje wasabi i sos sojowy, które są niezbędnym dodatkiem do sushi, wasabi ma zadanie zabijać ewentualne bakterie, natomiast marynowany imbir ma oczyszczać kubki smakowe podczas jedzenia różnych gatunków sushi. tego ostatniego niestety nie lubię, kosztowałam kilka razy i mi nie smakuje.
Kiedy Pani Barbara Pilawska zaprosiła naszą parę na spotkanie blogerów do Poznania, które miało odbyć się w Matii Sushi, przystaliśmy na jej propozycję z radością, nawet pokonanie prawie 100 km w jedna stronę i wieczorny powrót do domu nie było dla nas barierą .
Przy okazji zgarnęliśmy na spotkanie też obornicką ekipę blogerów, czyli Grażynę Cholewicką i Monikę Kozak. Co prawda jadąc do na spotkanie przygotowaliśmy się do myśli o warsztatach przygotowania sushi, ale Matii Sushi nas zaskoczyła.
Przygotowano dla nas full degustację, włącznie z popitkiem pod postacią śliwkowego wina z lodem, jak i deserów, oraz obejrzeliśmy pokaz robienia sushi przez sushimastera, którego wraz z Piotrkiem słuchaliśmy z wielkim zainteresowaniem i przypatrywaliśmy się jego sprawnym ruchom. Podczas spotkania obsługiwały nas kelnerki ubrane w japońskie stroje, czuliśmy się jak w Japonii.
Sushi, które nam serwowano było bardzo różnorodne, pięknie podane i bardzo smaczne.
Podczas blogerskiego spotkania, próbowano zaspokoić różne gusta, nie znam się na fachowym nazewnictwie, ale obok klasycznych sushi, maki, migiri, sashimi, można było spróbować przystawek z grillowaną rybą, musem rybnym, czy dla nie lubiących nori owiniętych w ciasto naleśnikowe lub omlet.
Amatorzy słodkości mogli również znaleźć coś dla siebie, jadłam pyszne lody sezamowe, oraz cytrusowy sorbet, Piotrek zajadał się kremem brulee za którym przepada, podawano również mus z mango, oraz kokosowe, zielone naleśniki.
Wnętrze Matii Sushi jest klasyczne, eleganckie i przyciągające atmosferą dalekiego wschodu . Dla wybranych gości restauracja ma osobne pomieszczenie zwane VIP Room, w którym mieliśmy okazję posiedzieć, na pierwszy rzut oka ma się wrażenie, że trzeba przy stole siedzieć po turecku na podłodze, ale po chwili widać, że siada się przy niskich stołach na siedziskach opuszczając nogi poniżej poziomu podłogi, stworzono przy tym typową atmosferę przyjmowania gości jak w kraju kwitnącej wiśni.
Cała nasza blogowa czwórka wracając do domu stwierdziła jednomyślnie, że spotkanie było niezwykłe, wszystko było smacznie i w bardzo dużych ilościach.
Restauracja znajduje się w Poznaniu , obok Starego Browaru, polecamy to miejsce serdecznie, przy jednej z kolejnych wizyt w Poznaniu na pewno tam wrócimy, tym bardziej, że ceny są przystępne (Piotrek zajrzał z ciekawości w kartę 🙂
* W relacji wykorzystałam zdjęcia robione przez fotografa zaproszonego przez restaurację.
Potwierdzam, było pysznie i sympatycznie. I dziękuję za wspólną podróż 🙂
Że też ja nie dostaję takich zaproszeń 😉